poniedziałek, 18 lutego 2013

Rowniez za toba tesknilem.

Shannon ocknal sie, nie mogac juz zniesc swiecacego mu w twarz slonca. Nie umial sobie przypomniec, czy zaslonil wczoraj zaluzje w oknach czy nie. Chyba nie. Mruzac oczy podniosl sie z poduszek i rozejrzal po pokoju. Wszedzie porozrzucane byly jego wczorajsze ciuchy i jakies kolorowe, damskie szmatki. O nie. Mezczyzna spojrzal w bok na lozko. Otulona koldra nieznana mu kobieta lezala odwrocona do niego plecami. Leto nieco odchylil koldre, byla zupelnie naga. Jak sie po chwili zorientowal on rowniez byl bez ciuchow. Klac w duchu wyszedl z lozka, uwazajac by z powrotem sie do niego nie wpasc. Jakby na zawolanie pojawila sie karuzela w glowie i gluche dudnienie w uszach. Zoladek podszedl mu do gardla, w gardle czul rosnaca gule, a w ustach nieprzyjemny gorzki posmak. Jezyk zupelnie wysechl mu na wior. Gdy pierwsze zacmienie zniknelo mu sprzed oczu schylil sie i wyciagnal spod lozka bokserki. To wszystko bylo cholernie dziwne. Przeciez wczoraj wieczorem nic takiego sie nie dzialo. Owszem, pil z Antoinem, ale po pierwszej wyraznie powiedzial, ze ma juz dosyc i zataczajac sie wrocil z hotelowego baru do wlasnego pokoju. Pod drzwiami mial maly problem z otworzeniem drzwi, ale jedna mila dziewczyna mu przeciez pomogla... Kurwa. Mezczyzna potarl twarz dlonmi i juz ostrzejszym wzrokiem spojrzal znow na nieznajoma. Byl pewny, ze pozegnal sie grzecznie z mloda, gdy ta otworzyla mu pokoj i poszedl spac, sam. Pozegnal sie, przed drzwiami. Nie zapraszal jej do srodka, bo i po co mialby to robic. Byl zalany w trupa, ledwo kontaktowal, ledwo sie trzymal na nogach. Niemozliwe zeby byl wstanie sie z nia przespac. Nagle perkusista uslyszalza soba dzwiek otwieranych drzwi. Ktos staral sie to robic cicho i pomalu, jakby sie skradal. Do pokoju zajrzala ruda glowa. Na widok Shannona smielej otworzyla otworzyla drzwi i weszla do pomieszczenia. Byla owinieta w kremowy szlafrok z wyszytym zlota nitka logo hotelu na kieszeni. Usmiechnela sie szeroko i podeszla do Leto. - Czesc misiu. Wyspales sie? - zaplotla dlonie na jego szyi i juz przyblizyla sie do pocalunku, jednak mezczyzna sie odsunal. - Co jest, misiu...?
- To ty mi wyjasnij, co tu do cholery jest? Wchodzisz bez pukania jak do siebie, obsciskujesz mnie. Znamy sie w ogole? - Shannon dopiero po chwili ogarnal sie, ze nie ma pojecia, kim jest ruda.
- Nie pamietasz? Zaprosiles mnie wczoraj do pokoju. Mnie i moja siostre. - mloda, nadal usmiechajac sie slodko kiwnela glowa na lozko za perkusista. Facet odwrocil glowe i spostrzegl, ze jego lozkowa sasiadka juz nie spala. Siedziala oparta o zaglowek lozka ze zgietymi w kolanach nogami, a za tym wierzcholkiem rysowaly sie nagie, delikatne piersi dziewczyny. Najwyrazniej ich mlodej wlascicielce zupelnie nie przeszkadzal fakt, ze teraz caly swiat gdyby tylko chcial,  mogl podziwiac jej atuty. Nieznajoma usmiechala sie subtelnie do Leto, jakby usmiechem i zalotnym spojrzeniem chciala go znow zaprosic do lozka. Dla Shannona to bylo zbyt wiele. - Ubieraj sie. - rzucil do dziewczyny, odwracajac od niej wzrok i znow spojrzal na plomienista wiewiore. - O co tu chodzi? Wyjasnisz mi w koncu ten caly burdel?
Kobieta, jak sie okazalo nazywajaca sie Jessica, opowiedziala perkusiscie jak w nocy ten zapukal do jej i Veroniki pokoju, wydukal cos o zamknietych drzwiach i ostrym seksie. Dziewczyny, jak sie Shannon dowiedzial 25-letnia Jessica i 22-letnia Vera, od razu przystaly na taka propozycje i bez oporow pomogly mu uporac sie z problemem. -...co prawda byl z ciebie totalny wrak, jak padles na lozko, to niewiele juz byles wstanie dla nas zrobic, ale jakos sobie poradzilysmy same. - ruda skonczyla opowiadac, a Shannon uslyszal za soba chichot. Vera, ktora wlozyla na siebie majtki i koszule nalezaca do Leto, podeszla do niego i dlonmi zaczela wodzic po jego plecach i umiesnionych ramionach. - Nie przejmuj sie, nie nudzilysmy sie same. Bylo naprawde... milo.
Perkusista poczul jej oddech na swojej szyi i az sie wzdrygnal. Byl  osaczony przez dwie malolaty i jak najbardziej pragnal sie teraz znalezc w jakims pustym pokoju, bez nich. Odsunal sie od tulacej sie do niego Veroniki i wierzchem dloni otarl usta. Potrzebowal butelki wody, w gardle juz zupelnie mu zaschlo. Odchrzaknal i spojrzal na dwie mlode. - Okay, moze i wczoraj bylo fajnie, nie wiem, nie pamietam i szczerze, nie chce tego pamietac. Nie wiem, czy kazdemu pijanemu sie tak wbijacie do lozka, nie obchodzi mnie to. Wasza sprawa. Chcialbym zebyscie teraz opuscily ten pokoj. A ty - tu zwrocil sie bezposrednio do mlodszej - masz mi oddac koszule.
Shannon odwrocil sie do kobiet, w pospiechu wlozyl spodnie i podkoszulek, i skierowal sie do drzwi. - Za dziesiec minut wracam i chce, aby was juz tu nie bylo.
Po wyjsciu wlozyl buty i prawie biegiem rzucil sie na pietro, gdzie pokoj mial Becks.
- Kurwa, Antoine, nie uwierzysz... - mezczyzna bez pukania wpadl do pomieszczenia i przerwal w pol zdania. Jego przyjaciel wlasnie posuwal jakas mloda, na oko dwudziestodziwiecioletnia blondynke, oparta o lozko. Oboje zupelnie nadzy, oboje zupelnie bezwstydni. - Kurwa, Shannon. Moglbys nauczyc sie pukac. Zajety jestem.
- Widze, ze nie proznujesz. Witam dame. - lekko kiwnal glowa, posylajac kobiecie lekki usmiech. Lozkowa partnerka dj'a zaczerwienila sie po same uszy i zakryla koldra. Spozniona reakcja, ale zawsze jakas. - Zaslon sie i chodz na chwile, musze z toba pogadac.
- Shannon, kurwa, teraz? To nie moze poczekac? 
- Nie, nie moze, Becks. Wez szlafrok, nie wyjdziesz goly na korytarz. - poinstruowal go Leto i wyszedl za drzwi. Po doslownej chwili dolaczyl do niego blondyn owiniety kapielowym recznikiem.
- No, co jest? Tylko straszczaj sie. Nie chce, zeby mi opadl.
Perkkusista skrzywil sie lekko, ale od razu przeszedl do rzeczy. Gdy skonczyl swoj wywod ze strony przyjaciela uslyszal smiech. - Stary, miales dwie dupy przez cala noc w lozku i zupelnie tego nie pamietasz? Zadnej przyjemnosci, nic? Brawo. Takie rzeczy to tylko Leto.
- Pierdol sie, Becks. Tu nie o to chodzi. Doskonale wiesz, ze juz kogos mam.
-Tak, ale to chyba nie zwalnia cie od normalnych meskich potrzeb, co? Zreszta, wyluzuj. Ode mnie ona sie niczego nie dowie. - dj usmiechnal sie lobuzersko do przyjaciela i szturchnal go w ramie. Perkusista zmarszczyl brwi, zupelnie nie rozumiejac. - Co...? Jaka ona?
- No, ta twoja panna. W LA. Twoja 'lepsza polowa'. - Becks az pokazal palcami ten cudzyslow, w ktory wlozyl swoje ostatnie slowa. Leto wtedy zrozumial, o czym mezczyzna mowil i wybuchnal smiechem. - Taaak, moja 'lepsza polowa'. - powtorzyl gest za przyjacielem.
- Dobra, sluchaj Leto. Jesli twoim najwiekszym problemem sa laseczki w twoim pokoju, to po prostu wez je podeslij do mnie i nie martw sie niczym. No, ide juz, bo mi penis stygnie, a musze dokonczyc spotkanie z Lola.
- Lola? Ona sie tak nazywa? - Shannon znow parsknal smiechem.
- No, tak mi powiedziala, ale chyba nigdy nie poznamy prawdy, bracie. - Antoine rowniez krotko sie zasmial, poklepal perkusiste po plecach i znikal za drzwiami swojego pokoju. Shannon nie zdarzyl jeszcze odejsc, a juz slyszal stlumione jeki towarzyszki dj'a. Wzdychajac cicho wrocil na dol do swojego pokoju, ktory ku jego wielkiej uciesze byl pusty. Koszula przewieszona byla przez oparcie fotela. Mezczyzna wzial do reki ciuch i zaklnal pod nosem. Nie wiedzial dokladnie, ktora z dziewczyn, ale podejrzewal mlodsza Veronike, zostawila mu na kolnierzu bardzo wyrazny odcisk usminkowanych czerwona pomadka ust. Rzucil koszule z powrotem na fotel i schylil sie do walizki, z ktorej wyciagnal swiezy t-shirt i spodnie. Po calonocnych, lecz niechcianych ekscesach musial wziac prysznic i zmyc z siebie ten caly damski zapach i wlasny pot. Przewiesil sobie przez ramie recznik i juz mial wyjsc z pokoju do lazienki - Leto naprawde oburzal fakt, ze w takim hotelu lazienka by wspolna, nie tak jak zazwyczaj, jedna w pokoju - gdy nagle odezwal sie dzwonek telefonu perkusisty. Zastanawiajac sie kto to moze byc, wrocil do szafki przy lozku, na ktorej lezala komorka. Spojrzal na wyswietlacz i od razu odebral, usmiechajac sie lekko. - Czesc, kochanie. Tak, aklimatyzuje sie. Nie, gramy dopiero wieczorem. Co? Pewnie za godzine wyjde na miasto, niedobre maja jedzenie w tym hotelu, a glodny juz jestem. Ja tez za toba tesknie. Bardzo. - mezczyna usmiechnal sie szerzej. - Ja kocham cie mocniej. Trzymaj sie, do uslyszenia. - rozlaczyl sie, westchnal cicho i spojrzal na telefon. Tak bardzo potrzebowal teraz uslyszec ten ukochany glos. Bedzie musial sie pozniej tlumaczyc, czy lepiej zatrzymac ten nocny incydent dla siebie? O tym pomysli pod prysznicem. Odlozyl telefon i pogwizdujac wyszedl z pokoju.
Po godzinie Shannon zupelnie olewajac glupie gadanie Becksa wyszedl z hotelu i sledzac na telefonie mapke miasta doszedl na wielki rynek. Byl w sercu Austrii, w pieknym Wiedniu. Przechadzal sie starymi uliczkami, obserwujac grupki turystow z aparatami i szukajac jakiejs knajpki,moze restauracji, w ktorej moglby zjesc sniadanie. W Austrii byl kilka razy i by koncertowac z reszta zespolu, i na wakacjach, jednak cudowny Wieden za kazdym razem zachwycal go na nowo. Teraz z poczatkiem lipca bylo tu naprawde przyjemnie i po prostu pieknie.
Mezczyzna zatrzymal sie przed wejsciem do jakiejs restauracji i zaczal studiowac wywieszone na wystawie menu.
- Moge prosic o autograf?
Shannon odwrocil sie w strone pytajacego i o malo nie podskoczyl z wrazenia. 
- Tomo?! Ale jak ty tutaj...?
- Mowilem, ze strasznie za toba tesknie, skarbie. - wysoki, ciemnowlosy mezczyzna ze krotko podcieta broda chwycil twarz nizszego od siebie Shannona w dlonie i zlozyl na jego ustach czuly pocalunek. Leto przedluzyl ta rozkosz i usmiechnal sie gitarzysty. - Co tu robisz?
- Przylecialem do rodziny. Wiesz przeciez, ze mam rodzine w Europie.
- No pewnie, ze tak, ale z tego co pamietam, to mieszkaja w Chorwacji, a nie w Austrii. - Leto zasmial sie i wzial w dlonie rece Tomo. Jak zwykle lekko wysuszone, z drobnymi ranami na palcach od strun, nadal jednak miekkie i cieple. Jak zwykle.
- Przeciez z Chorwacji do Wiednia nie ma wcale tak daleko. Stesknilem sie za toba i musialem cie w koncu zobaczyc. Jak rozmawialem z toba przez telefon, to miales taki smutny, zmeczony glos. Nawet dzisiaj rano. Czy cos sie stalo? - Milicevic przygladal sie uwaznie ukochanemu z troska i jednoczesnie z miloscia. - Chcialbys o czyms porozmawiac?
Shannon dlugo patrzyl w ciemne teczowki partnera, az w koncu pewnie pokrecil glowa, usmiechnal sie lekko i pogladzil Chorwata po policzku. - Nic sie nie stalo. Poza tym, ze rowniez za toba tesknilem. Nawet nie wiesz jak bardzo, Tomo.



_________________________________


KONIEC



Nie lubie Antoszki.