wtorek, 5 marca 2013

Pamietasz jak to bylo?

Radio w kuchni cicho gralo, spiker wlasnie oznajmil, ze zostalo 20 minut do godziny osmej rano. Umiesniony brunet w fartuchu krzatal sie miedzy szafkami, blatem i kuchenka. Siekal swiezy szczypiorek, mieszal jajecznice na patelni i wyciagal grzanki z tostera, gwizdzac i spiewajac wychwycone z piosenek kawalki. Nie byl dobry w gotowaniu, ale z pewnoscia potrafil przyrzadzic sniadanie. I to naprawde bardzo dobre. Minuty mijaly, a w pomieszczeniu unosil sie smakowity, coraz intensywniejszy zapach. Gdy wszystko bylo juz gotowe mezczyzna postawil na duzej, drewnianej tacy talerz, koszyk z pieczywem, filizanke kawy z mlekiem i sok pomaranczowy. Zadowolony popatrzyl na swoje dzielo i po chwili namyslu dostawil jeszcze wazonik z czerwona roza. Niespodzianka byla skoczona.
Miesniak zdjal zapaske, tym samym pozostajac tylko w spodniach dresowych. Umyl rece, wylaczyl radio i chwycil tace. Teraz czekala go juz tylko wyprawa na pietro do sypialni, tak aby nie zabic sie po drodze i niczego nie zepsuc. Dzis byla naprawde wyjatkowa okazja na takie poswiecenie jak wstanie o swicie i przygotowanie posilku, nawet nie dla siebie, a dla kogos. Dla kogos bardzo waznego.
Schody okazaly sie byc laskawe, brunet nie zahaczyl sie ani nie potknal i juz po chwili pchnal lekko drzwi do sypialni. W pokoju panowal polmrok i rzeczywiscie bylo duszno. Ktos kiedys zazartowal, ze rano w miejscu gdzie sie spi zawsze smierdzi trupem i to byla swieta prawda. Juz po krotkiej chwili do pomieszczenia wpadly promienie slonca i przyjemny, orzezwiajacy podmuch wiatru, a mezczyzna zasiadl na lozku. Lezaca na nim zywa, ludzka gora poruszyla sie nieco, a spod koldry wydobylo sie ciche senne westchniecie.
- Dzien dobry, kochanie. - to powitanie wystarczylo, aby z poduszki podniosla sie skoltuniona glowa pelna dlugich, czarnych wlosow. Na przybysza patrzyly teraz przesloniete jeszcze snem waskie i niewielkie w swoim rozmiarze, brazowe oczy. - Dzien dobry, Shannon. - odpowiedzial zachrypniety, ale cieply glos. Glowa zblizyla sie do owego Shannona i zlozyla na jego ustach krotki, czuly pocalunek. - Ktora mamy godzine?
- Wczesna, dopiero osma. Przygotowalem ci sniadanie, moj mezczyzno. Smacznego. - dodal, podnoszac sie z lozka, aby siegnac po tace z posilkiem. Kawa jeszcze sie nie rozlala, a jajecznica wygladala na wciaz goraca.
- Nie chcesz mnie otruc, prawda? - dlugowlosy mezczyzna z kpiacym usmiechem przygladal sie towarzyszowi, biorac w dlon widelec. Upil lyk soku i nie czekajac na odpowiedz wlozyl do ust kes. Shannon usmiechnal sie szeroko, widzac jak mezczyzna z uznaniem kiwa glowa. Oczywiscie wiedzial, ze to tylko zwyczajna jajecznica, ale cieszyl sie, ze sprawil mala ucieche ukochanemu.
- A wiesz z jakiej to okazji, Tomo?
- To juz nie moge sie spodziewac sniadania bez-okazji?
Mezczyzni chwile siedzieli w ciszy, slychac bylo tylko widelec, co raz uderzajacy o talerz. Tomo dla wiekszej zabawy karmil Shannona jak malego chlopca, ale obu sprawialo to tylko przyjemnosc. Po chwili po sniadaniu zostaly puste naczynia, a taca stala na nocnej szafce. Lezacy brunet przyciagnal do siebie pseudo-kucharza i oboje znalezli sie pod koldra. Cialo przy ciele, stykali sie czolami.
- Pamietasz jak to bylo? - zapytal niby od niechcenia Shannon, rysujac palcem kolka po zebrach kochanka.
- Nie obrazaj mnie. Oczywiscie, ze pamietam. To byl najcudowniejszy dzien mojego zycia.
- Naprawde?
- Smiesz w to watpic? Wstydz sie, Shannonie Leto, ty draniu.
Oboje wybuchneli smiechem, a fala rozluznienia posunela ich o krok dalej i partnerzy zatracili sie w spontanicznych pocalunkach i pieszczotach.

***

Mlody Tomo wszedl do pokoju hotelowego z rekami w kieszeniach i niezbyt szczesliwa mina. Nie wiedzial, co ze soba zrobic. Dlugo krazyl bez celu po okolicy, ogladajac wystawy sklepow i sluchajac w sluchawkach pierwszej plyty Metallicy. Przygladal sie mijajacym go ludziom, zastanawiajac sie, czy ktos w ogole go rozpozna. W koncu byl nie byle kim, tylko gitarzysta w znanym zespole rockowym. Bzdury, mezczyzna skarcil sie w myslach. Byl zwyklym facetem, Amerykaninem z odzysku, takim, ktoremu po prostu sie poszczescilo. Nic wiecej. Pewnie gdyby nie to, ze kilka lat temu zespol szukal na gwalt kogos umiejacego 'poslugiwac sie wioslem', Milicevic teraz siedzialby w jakiejs taniej kuchni i kroil warzywa na zupe, albo przystrajalby czekoladowy tort lukrem, jak chciala jego matka. A tak teraz znajdowal sie w Nowym Yorku i czekal na wieczorny koncert, ktory mial dawac z chlopakami. Do imprezy pozostalo jakies osiem godzin, a dopiero za trzy mieli sie wszyscy spotkac na hali, aby zrobic ostatnia probe i wszystko przygotowac. Reszta zespolu zostala w hotelu i odpoczywala po wczorajszej, dosyc szalonej nocy. Shannon spal, Jared zabawial sie z jakas mloda blondynka z recepcji, a Matt zamknal sie w pokoju z zona Libby, ktora specjalnie dla niego przyjechala do NY. Tomo westchnal, jak czlowiek stary, zupelnie zmeczony swoim zyciem. Nie mial przy sobie nikogo bliskiego, rodzina zostala w Michigan, a Vicki nie odzywala sie do niego juz od miesiaca. Mowila, ze jest zajeta, ze nie ma czasu, ale Tomo podejrzewal, ze byl ktos trzeci. Ktos, kto na pewno byl na miejscu, gdy kobieta musiala sie komus wyplakac, ktos, kto otoczyl ja swoim ramieniem, jak kiedys, jeszcze za czasow szkolnych robil to Milicevic, obiecujac, ze wszystko sie ulozy. Dobrze, niech i tak bedzie. Z innym mezczyzna bedzie jej na pewno lepiej. O siebie sie Tomo zupelnie nie martwil, w koncu zawsze znajdzie sie fanka, chocby zupelnie glupia, lub po prostu slepa, ktora wybierze noc z nim, a nie z ktoryms z braci Leto. Chorwat zasmial sie gorzko. Nie mial zalu do chlopakow o to, ze jest mniej rozpoznawalny, jak niektorzy podejrzewali. Tak po prostu bylo, Tomo nie byl zazdrosny. Slawa nie zawsze otwiera wszystkie drzwi, ktore bysmy chcieli i mezczyzna o tym doskonale wiedzial.
Nie wiedzac, co jeszcze robi na tych zatloczonych ulicach, udal sie z powrotem do hotelu w ktorym sie zatrzymali. W recepcji minal Emme, asystentke Jareda, ktora obdarzyla gitarzyste przyjaznym usmiechem znad platikowego kubka kawy na wynos. Kobieta trzymala przy uchu telefon komorkowy i z tego, co Tomo wywnioskowal, rozmawiala ze swoim chlopakiem. Ogolnie, widok Emmy bez komorki byl dosyc dziwnym i rzadko spotykanym zjawiskiem. To tak jakby zobaczyc Jareda bez makijazu.
Mezczyzna usiadl na kanapie i chwycil pilota. Chwile skakal po kanalach, az w koncu zatrzymal sie na muzycznym programie. Wzial do reki oparta o lozko gitare i probowal wbic sie w melodie. Po kilku probach mu sie udalo i ze sluchu, nieco spozniajac gral jakas popowa piosenke dla nastolatek. Nawet nie uslyszal, gdy drzwi do pokoju sie otworzyly i po chwili cicho zamknely. Dopiero gdy skonczyl grac za jego plecami rozlegly sie oklaski. Tomo az podskoczyl na siedzeniu, a gosc zasmial sie gromko.
- Niezle ci to wyszlo. Nie chcialem przeszkadzac, ale szedlem korytarzem i gdy cie uslyszalem, to musialem wejsc, zobaczyc to na zywo. - do Chorwata usmiechal sie perkusista. Wszedl glebiej w pokoj i usiadl naprzeciwko przyjaciela na jednym z foteli.
- Siema, Shann. Myslalem, ze bedziesz jeszcze spal. - Tomo uwaznie obserwowal przyjaciela, jakby dopiero teraz zobaczyl go po raz pierwszy. Od mezczyzny bila tak sympatyczna aura, ze Milicevic musial sie usmiechnac. Zrobil to jednak jakby z lekkim przestrachem, czy nawet wstydem.
- Nie docenialem cie przez caly ten czas. Zawsze uwazalem cie za heavymetalowca, a tu taka niespodzianka, moj Tomo potrafi nawet zagrac piosenki ksiezniczki pop, Britney Spears, ha!
On powiedzial 'moj'? Dlaczego tak powiedzial? Co mial przez to na mysli? 'Moj Tomo'...
- Hej, zyjesz? - Leto pstryknal palcami tuz przed twarza Chorwata. Mezczyzna nawet nie zakodowal tego, ze jego towarzysz zmienil miejsce i teraz siedzial na kanapie obok niego. - Wez mi zagraj cos jeszcze. Moze byc Britney, jesli kobietka tak bardzo ci sie podoba. - perkusista mrugnal do niego, rozsiadajac sie wygodniej z noga na nodze. Przez spodnie z dresu rysowal sie niewyrazny ksztalt przyrodzenia, ale zaraz, zaraz... Na co Tomo sie w ogole gapil? Mial grac, a nie wpatrywac sie w krocze kumpla z zespolu. Nerwowo probowal przypomniec sobie odpowiednie chwyty, ale na darmo. Nie trafial w struny, palce zatrzymywaly sie na zlych progach i dwa razy tak niefortunnie uderzyl w metalowe zylki, ze zranil kciuk do krwi.
- A tak w ciebie wierzylem. Musisz jeszcze popracowac, jesli nadal chesz byc w naszym zespole. Gdyby cie teraz Jared slyszal, to wiesz, juz moglbys szukac restauracji, ktora moze przyjelaby cie na zmywak. - Shannon zlosliwie zartowal sobie z gitarzysty, przecierajac mu rane wacikiem nasaczonym woda utleniona. Oczywiscie mezczyzna sie uparl, ze sam zrobi opatrunek Miliceviciowi, jako 'jedyny swiadek wypadku'. Tomo nie mial nic przeciwko. Patrzyl jak duze dlonie, ze zgrubieniami i kurzajkami od trzymanych przez lata palek zwinnie wycieraja krew i chowaja rane pod bialym plastrem. - Gotowe. Daj, jeszcze ucaluje zeby sie szybciej goilo. W koncu to ja jestem tym draniem, przez ktorego zostales kaleka. - gitarzysta myslal, ze ten znow zartuje, ale nie. Shannon rzeczywiscie przyciagnal zraniona dlon do siebie i zlozyl pocalunek na opatrunku. - Mam nadzieje, ze dasz rade grac dzis na koncercie. Inaczej Jared cie zamorduje. - zasmial sie perkusista, wstajac i kierujac sie do wyjscia. - Ale nie martw sie, obronie cie przed swoim mlodszym bratem, mozesz na mnie liczyc. Trzymaj sie. - Leto kiwnal lekko glowa, posylajac ostatni usmiech mezczyznie i wyszedl, zamykajac za soba drzwi. A Tomo nadal siedzial na tej nieszczesnej kanapie, jakby sparalizowany tym, co sie przed momentem stalo. Po dluzszej chwili kontemplowania i wewnetrznego przezywania wybuchnal krotkim, nerwowym smiechem.
Miesiac pozniej Tomo Milicevic i Shannon Leto oficjalnie zostali para, ku naprawde bardzo dziwnym reakcjom fanek, poczawszy od histerycznego placzu i zazalen pelnych pretensji, przez ciche wyzwiska kierowane zarowno w ich strone, jak i calego bandu, od 'pedalow', 'lachociagow' i 'homosiow', na szczerej radosci konczac. Tego ostatniego bylo najwiecej, wiec Jared, ktory poczatkowo bal sie tego 'zakazanego zwiazku', lub raczej tego, jak on wplynie na dalsze zycie zespolu, w koncu poblogoslawil brata i przyjaciela. Od tego czasu minelo wlasnie osiem lat. Osiem dlugich, wspanialych lat.

***

- Nadal uwazasz, ze nie pamietam jak to bylo? - Tomo wisial nad lezacym Shannonem , przyciskajac zablokowane rece do poduszki, tuz za jego glowa. Co chwila schylal sie do niego, skladajac mu na ustach niespieszne pocalunki. Leto probowal wyswobodzic sie, aby moc chwycic ta ukochana twarz w dlonie i przedluzyc rozkosz, jednak Milicevic byl silny i nie puszczal kochanka. - Oczywiscie, ze pamietasz. W koncu to byl 'najcudowniejszy dzien w twoim zyciu', jesli pozwolisz, ze cie zacytuje. - mezczyzna usmiechnal sie szczerze, czule, uroczo. Patrzyl w oczy Chorwata i widzial w nich tylko niekonczacy sie ogrom milosci. Mial nadzieje, ze i w jego oczach partner dostrzeze to samo.
- Uprzedzajac twoje wscipskie pytanie, dla mnie to tez byl najcudowniejszy dzien w zyciu.
Tomo znow pochylil sie, a ich usta zlaczyly sie juz na dluzej. W koncu puscil trzymane rece perkusity, tym samym skazujac sie na prawie miazdzacy uscisk. Role sie odrwocily, teraz to Shannon byl u gory. - Kocham cie najmocniej na swiecie i nigdy nie przestane. - wyszeptal, tak jakby wokol az roilo sie od ciekawskich podsluchiwaczy.
- A ja i tak kocham cie mocniej, moj draniu.




_____________________________________





Kocham taki fluff, nie pytajcie dlaczego. ^___^

10 komentarzy:

  1. OH MY GODNESS ;_________________; LAY DOWN AND TRY TO NOT CRY NIE MOGĘ. PRZEPRASZAM, TOO MUCH FEELINGSSSSSS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierwszy komentarz i taki uroczy. dziekuje bardzo, mycho.. ;) mam nadzieje, ze nastepne co napisze doczeka sie podobnej reakcji..;)

      Usuń
  2. omg <333 soooo cute co drugie zdanie robiłam awwwwwwwwwww cndskjfcnd jej nie spodziewałam sie że bedzie to takie inne i słodkie ze awww nadal po przeczytaniu mam banana na ryjku <3 pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, dziekuje! wlasnie wyszlo mi takie troche bardzo awww, ale mi sie podoba i juz. ;) pisac dalej bede, nawet dzisiaj zasiadlam do kolejnego shota, jednak ten juz nie bedzie taki wesoly. ale wszystko soon. :)

      Usuń
  3. Cześć Natalio ;3
    Oczywiście, że mi się podoba. To przecież Shomo. Shomo musi się podobać :D Nie wiem do czego zmierzam, ale gadam od rzeczy XD Po prostu podoba mi się, nie wiem co więcej napisać. Ogólnie jest tak aww, motylki, jednorożce i tęcza. Oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie.. dlugo w takim rozowym rzygu tez nie pociagne, wiec nastepny shot bedzie duzo mniej 'aww'. w ogole nie bedzie 'aww'. no ale. soon.
      dziekuje, Warrie, za przeczytanie i skomentowanie. ;)

      Usuń
  4. Cześć.
    Miło czasem trafić na coś nowego, nawet, jeśli to one-shot. Lubię gejowskie historie, czasem wydaje mi się nawet, że związki homo są bardziej zżyte emocjonalnie, niż te hetero.
    Choć przyznam, że diwnie czyta mi się o homo Shanniem, bo u mnie jest na wskroś hetero, przy tym zrobiłam z niego świetnego gościa.
    Wracając: informuj mnie o kolejnych swoich one-shotach na Twitterze, @Yas_VanjaT
    Pozdrawiam.

    Ps. Nie przeszkadza mi brak polskich znaków, bo fajnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, holy guacamoley! Nie mogę się oswoić, ale... jaki czaaad xD lol. Ale nie wyobrażam sobie Shannona z mężczyzną. Tomo też nie, choć momentami już widziałam ich razem to po chwili -nie nie nie to niemożliwe xD I pół odcinka zastanawiałam sie jakiej długości mógł mieć Shannon włosy - robiąc śniadanie XD Czy ja jestem dziwna? That's little weird, I think. Ale cholera podoba mi się ogólnie twój sposób pisania, styl itd. Fajnie się rozpisujesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. @OurCallToArms12 marca 2013 22:20

    Awwww.
    Mimo tego, że kompletnie nie w moim stylu, bo nie znoszę szczęśliwej miłości, to bardzo mi się podoba. Fajnie się czyta, tak przyjemnie. Podobały mi się te wszystkie przemyślenia Tomo.
    "Oboje wybuchneli smiechem, a fala rozluznienia posunela ich o krok dalej i partnerzy zatracili sie w spontanicznych pocalunkach i pieszczotach." Strasznie, strasznie, strasznie podoba mi się ten fragment. Cudowny jest. Naprawdę.
    I tak jak mówiłam, nadrobię sobie jakoś resztę. :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwww! Jakie to urocze. Jaki Shann uroczy! Śniadanie do łóżka, przytulanki, pocałunki.. Tomo to szczęściarz! (tak, zazdroszczę mu, Shannon to jeden z "moich" facetów od paru lat <3).
    Kurczę, jakoś ciężko mi sobie wyobrazić Shannona jako geja. Z Tomo idzie mi łatwiej, ale Shannimal zawsze był dla mnie takim 100% hetero, męskim i silnym. No nic, z każdym przeczytanym Shomo jest mi trochę łatwiej. Będę próbować dalej, w końcu się przestawię na tego delikatnego, uroczego Leto ^^"

    OdpowiedzUsuń